Po dziewięciu godzinach lotu z międzylądowaniem na Gran Canaria, dotarłam na miejsce, o który nic nie wiedziałam. W związku z tym, że nie zajrzałam do żadnego przewodnika, Wyspy Zielonego Przylądka wyobrażałam sobie pełne zielonej roślinności i wysokich drzew.
Moje zdziwienie było widoczne zaraz po wylądowaniu, gdzie zamiast zielonych krajobrazów, przywitał mnie pustynny krajobraz. W temperaturze 26 stopni Cabo Verde wyglądało pięknie.
Pierwszą wyspą, która zrobiła nam mnie wielkie wrażenie była Santo Antão. To najbardziej wysunięta na północ i na zachód wyspa archipelagu. Łańcuch górski przecina ją na część północną i południową. Pierwsza z nich jest bardziej zielona, ma normalny klimat. Południowa natomiast jest odseparowana, sucha i łatwo w niej stracić orientację. Do pieszych wycieczek należy dobrze się przygotować, mieć ze sobą coś do jedzenia i dużo wody do picia i koniecznie zatrudnić miejscowego przewodnika. Moja wyprawa z góry na dół trwała ponad dwie i pół godziny ( 700 m). Nie jest to wycieczka dla osób, które mają problemy z kolanami. Droga to brukowany, piaszczysty szlak, przeplatany z górskimi głazami. Jednakże widoki podczas spaceru są warte tego wysiłku.
Pośród tych pięknych krajobrazów smutnym widokiem były dzieci biegające po szlakach górskich na boso, które mieszkały w domach wyglądających jak stara rudery. Tam widać było biedę i brak cywilizacji. Kobiety do miasta schodziły ok dwóch godzin, aby dostarczyć i sprzedać zbiory.
Mimo wszystko Cabo Verde to moja miłość od pierwszego wejrzenia a dźwięki i śpiew kabowerdeńczyków słyszę przez cały czas w głowie.
Posłuchajcie Gabrieli Mendes i jej pięknego głosu.
3 thoughts on “Inna strona świata”
Wow jak tam pięknie i cudowne zdjęcia 🙂
O maatko, ale cudowne widooki ;o kiedyś chciałabym sie w takie miejsce wybrac i pocykac trosze zdjec 😉 pozdrawiam
Piekne zdjecia. Mamy w planach kiedys tam pojechac!